Kosmetyki Lirene: peeling myjący No More Drama i woda brązująca Coconut Water
Mamy lato! Nie wiem jak u Was, ale u mnie kolejny piękny dzień. Korzystam ze słońca, ale wiem, że na opaleniznę nie mam co liczyć. Mam jasną karnację, która „łapie” na czerwono. Ciężko uzyskać ładną brązową opaleniznę w naturalny sposób, dlatego postanowiłam wspomóc się kosmetykami. Wykorzystałam do tego peeling i wodę brązująca Lirene.
Peeling myjący No More Drama
Peeling znajduje się w wygodnej tubie, która zdobi grafika ziaren kawy. Opakowanie zawiera 175g produktu. Konsystencja jest gęsta, żelowa, zawiera dużo drobinek kawy. Ziarenka peelingujące są duże i ostre. Peeling posiada świeży i aromatyczny zapach kawy, obok niego przebija się delikatna woń toffi.
Peeling myjący No More Drama dobrze rozprowadza się na mokrej skórze. Po nałożeniu należy wmasować go w skórę, drobinki mocno ścierają martwy naskórek i pobudzają krążenie krwi. Masaż można regulować poprzez nacisk dłoni, im mocniej potrzemy, tym efekty będą mocniejsze. Produkt nie podrażnia skóry, czego się obawiałam. Ciało po jego zastosowaniu jest wygładzone, miękki i przyjemne w dotyku. Dodatkowym działaniem peelingu ma być usuwanie cellulitu, ale same kosmetyki jak wiadomo nie zdziałają cuda, więc jako dodatek do kuracji antycellulitowej jest ok., ale jako samodzielny produkt to wiadomo, że się nie sprawdzi. Peeling stosowałam za każdym razem przed nakładaniem wody brązującej, aby skóra była dobrze przygotowana.
Woda brązująca do ciała Coconut Water
Woda znajduje się w plastikowej butelce o pojemności 200ml. Opakowanie posiada wygodną pompkę, która umożliwia rozprowadzenie produktu na skórze. Sama woda jest bezbarwna o intensywnym zapachu kokosa.
Zawsze sceptycznie podchodziłam do produktów brązujących, jednak ta woda mnie zaciekawiła. Pierwsze użycie mocno mnie zaskoczyło, już po godzinie skóra zaczęła nabierać ciemniejszego koloru. Użyłam dużo produktu i nie rozprowadziłam go zbyt dokładnie, dlatego pojawiły się drobne smugi. Kolejnym razem wodę nakładałam miejscami i dokładnie rozcierałam. Woda ładnie przyciemnia skórę, nadając jej delikatnego brązowego koloru, wygląda na słoneczną opaleniznę. Efekty po jednym zastosowaniu widoczne są trzy dni, efekt stopniowo jaśnieje. Przy regularnym stosowaniu 2-3 razy w tygodniu opalenizna ładnie się utrzymuje. Woda nie nadaje koloru na bliznach, tz. są one jaśniejsze.
Lubię ten zestaw i chętnie po niego sięgam. Latem zapewni mi on stałą i ładną opaleniznę. W serii Perfect Tan znajdują się inne produktu brązujące, które chętnie poznam. Kosmetyki nie są drogie, łatwo dostępne np. w drogerii Jasmin.
Używacie produktów samoopalających?
Bardzo ciekawa seria :)
OdpowiedzUsuńWoda ciekawa, choć rzadko sięgam po kosmetyki brązujące. Peeling raczej nie dla mnie, jakoś ostatnio nie mam ochoty na peelingi myjące, wolę te tradycyjne :)
OdpowiedzUsuńOoo proszę bardzo zaciekawiły mnie te produkty. Peelingi uwielbiam wszelakie, ale woda brązująca to dla mnie nowość. Ja również mam problemy z opalaniem się bardziej na czerwono więc może skorzystam też z tej opcji.
OdpowiedzUsuńPeeling wydaje mi się wart wypróbowania. Do samoopalaczy nie mam cierpliwości.
OdpowiedzUsuńCiekawa ta woda brązująca :)
OdpowiedzUsuń